Kicia Kocia jeszcze raz

Gdy poprzednio pisałam o Kici Koci, zawrzało. Wiele z Was zgadzało się z moim zdaniem na temat tej serii, niektórzy mówili, że trochę przesadzam, a jeszcze inni, że przecież dzieci lubią Kicię Kocię, więc nie mam racji ;) (mimo że podkreślałam w tekście kilkakrotnie, że opisuję uczucia z perspektywy rodzica, i że moje dziecko Kicię Kocię lubi, więc namiętnie ją czytamy). Przez chwilę miałam wrażenie, że nikt jeszcze nigdy nie spotkał się z wytknięciem przez kogoś jakichkolwiek wad tej serii, stąd było to poruszenie. W każdym razie cieszę się, że mogłam z Wami podyskutować, wiele z Was poznać dzięki temu wpisowi oraz nawiązać nowe znajomości (pozdrawiam Mowosferę ;) ). Bardzo bym się cieszyła, gdybyście chcieli dzielić się ze mną swoimi spostrzeżeniami częściej- to bardzo motywuje do dalszej pracy, a nie ukrywam, że obfotografowywanie książek, opisywanie ich i obróbka zdjęć przy dwóch maluszkach to działania wymagające ode mnie wiele wysiłku ;)
W naszej biblioteczce pojawiły się, zgodnie z tym co zapowiadałam, dwa nowe tytuły, które dziś Wam pokażę.
"Kicia Kocia zostaje policjantką" to chyba jedna ze starszych części serii. W sumie nie miałabym jej nic do zarzucenia poza standardowymi, denerwującymi powtórzeniami "Kicia Kocia", jednak wystąpił tu błąd jak stąd do księżyca. Chyba każdy człowiek wie, a już na pewno ten, który zdawał egzamin na prawo jazdy czy chociażby kartę rowerową, że gdy policjant stoi do nas bokiem, wtedy wolno przejechać/przejść. Spójrzcie zatem na ilustrację, gdzie policjant "zatrzymuje" ruch, aby mama Kici mogła pozbierać zakupy z ulicy... W serii książeczek edukacyjnych taki błąd nie ma prawa wystąpić i jestem na to bardzo wyczulona (tak jak na błędy ortograficzne). Poza tym fabuła jak to w Kici Koci- dziecku się podoba i każe sobie czytać przynajmniej 10 razy na dzień. No i pan policjant wygląda o niebo lepiej od strażaka Jacka. Szkoda tylko, że ma na imię Staś a nie Stanisław... Trochę to dziwne ;)
"Kicia Kocia w mieście" to książka z zadaniami. Jest większego formatu i strony są z szorstkiego papieru, a nie śliskie. Odnoszę wrażenie, jakby ten tytuł był mniej infantylny od pozostałych części serii. Nie ma tu zbyt wielu denerwujących powtórzeń, słowa są trudniejsze i na każdej stronie jest wyjaśnienie jakiegoś zjawiska, którego tyczy się fabuła. Kicia Kocia chodzi po mieście i je zwiedza a dziecko przy okazji może malować, kończyć szlaczki czy dorysowywać papudze pióra. Mój Wojtuś jest jeszcze na to za mały, ale nie przeszkadza mu to w męczeniu mnie o czytanie tej części przygód "Kici Koci" przynajmniej kilkanaście razy na dzień. Czytamy tylko historyjki. Za zadania na razie się nie bierzemy. Chwilkę na nas poczekają.
W każdym razie pomysł na taką książkę dla małych fanów serii jest przedni i wykonanie też w porządku. Jak widzicie, umiem pochwalić za coś "Kicię Kocię" ;) Książeczkę można kupić za 5,50 zł. w księgarniach internetowych. Polecam.
A tu przedstawiam nasze puzzle z Kicią ;) Puzzle zakupione w sklepie Flying Tiger Copenhagen, wykonanie własne ;) Super pomysł na zachęcenie małego miłośnika Kici Koci do ćwiczenia mózgownicy. Moje dziecko jest zachwycone. Polecamy!
I co sądzicie? Chyba tym razem mi się nie oberwie? Pan policjant naprawdę stoi źle ;)