Piękne książki obcojęzyczne dla maluchów z TK Maxxa
Dawno, dawno temu pokazywałam Wam kilka książek w języku angielskim które mamy w swoich zbiorach: m. in. TU i TU. Zajrzyjcie tam koniecznie bo te książki w zasadzie towarzyszą nam do dziś. Teraz zamierzam pokazać Wam kolejne tytuły które można zdobyć w sklepie TK Maxx- nie będą to wszystkie nasze cudowności, z niektórych moi chłopcy już wyrośli i zostały spakowane dla potencjalnych wnuków- ale i tak mam nadzieję że Was zainspiruję i czymś zaskoczę =)
Sklep TK Maxx lubię właśnie przede wszystkim za jego ofertę książkową- i przez to ławy dostęp do książek w języku angielskim w przystępnych, a często nawet bardzo przystępnych cenach. Raz na jakiś czas wybieramy się do tego sklepu i pierwsze moje kroki kieruję właśnie na stoisko książkowe, rzadko kiedy wychodząc z pustymi rękami. Zauważyłam też poprawę jeśli chodzi o stan sprzedawanych książek- kiedyś trzeba było mieć się na baczności żeby nie trafić na rozkompletowany lub uszkodzony egzemplarz, teraz w większości książki są w bardzo dobrym stanie.
Nie wybieram tytułów dla starszych dzieci ze względu na to że na razie moje maluchy po angielsku znają tylko pojedyncze słowa- stąd książki sztywnostronicowe lub takie z małą ilością tekstu sprawdzają się u nas bardzo dobrze- można je oglądać, bawić się nimi oraz wprowadzać pojedyncze wyrażenia, no i dla mnie jako osoby która nie używa języka angielskiego na co dzień i nie czuje się w nim pewnie, wręcz coraz gorzej- nie sprawia trudności ich tłumaczenie.
Zobaczcie teraz nasze łupy =)
"Incy Wincy Spider" to książka o pająku, zabawna rymowanka podczas czytania której można się powygłupiać- a największą jej atrakcją poza ładnymi ilustracjami są odnóża pająka w które można włożyć palce jak w rękawiczkę i robić wszystkie te ruchy pająka o których mowa jest w treści. Można też pogilgotać dziecko, złapać je za rączkę, odegrać teatrzyk- do wyboru do koloru. Kosztowała chyba 20 zł. Polecam =)

"On the go" to książka o pojazdach- ilustracje są bardzo proste, z grubym obrysem, dodatkowo na każdej rozkładówce pojawiają się dwa-trzy okienka pod którymi możemy sprawdzić kto np. kieruje danym środkiem lokomocji. Był czas kiedy Wojtuś non stop przeglądał tę pozycję. Kosztowała na pewno nie więcej niż 20 zł.

"Zoom Zoom Zoom" to był swego czasu hicior obu moich chłopców. Czytamy go po polsku i po angielsku. Tekst się rymuje, jest krótki, dodatkowo w treści pojawia się liczenie od 5 do 1. Dodatkowo książka posiada przykuwającą uwagę szatę graficzną. Polecamy! Zapłaciłam za nią chyba 12 zł.

"Numbers" to książka o cyferkach, i to tylko do numerku 5- mimo to zdecydowałam się ją kupić bo jest taka urocza ;) Ilustracje są zachwycające, kartki bardzo grube a obrazki na jednej stronie rozkładówki są wypukłe a na drugiej wklęsłe- sami zobaczcie jak pięknie się prezentują. Książka kosztowała około 20 zł. Dobry pomysł na piękny prezent dla maluszka.

"Counting" to jeszcze jedna książka z cyferkami, tym razem do 10- i jest tak piękna i pomysłowa że musiała być nasza. Każda cyferka, nie dość że urokliwie zobrazowana, ma specjalny rowek w który dziecko może włożyć paluszek i prześledzić jej kształt, a dodatkowo przy każdej cyferce znajduje się jakby liczydło z kropkami, które można przesuwać i je odliczać- ich liczba zwiększa się z każdą stroną i za każdym razem dodany jest kolejny kolor. Coś pięknego! Kosztowała 20 zł. Biegnijcie po nią! ;)

"Things that are" to zestaw czterech książeczek które idealnie obrazują różnice między przedstawianymi rzeczami- duże, wysokie, długie i małe. Moi chłopcy kochali te książki, wciąż do nich wracają- niech o ich miłości świadczy fakt że pudełko w którym na początku się znajdowały kompletnie się rozleciało ;) Zupełnie nie pamiętam ceny, ale pewnie kosztowały nie więcej niż 25 zł.

"Dino" to rymowanka którą kupiłam ze względu na obecną w tamtym czasie miłość moich chłopców do dinozaurów. Powinna spodobać się jednak wielu dzieciom- w każdej kartce znajduje się dziura, rymowanka ma powtarzalną frazę i dziecko przy okazji uczy się kolorów i nazw dinozaurów. Kosztowała około 15 zł.

"Fat Cat" to raczej książka na przyszłość- zawiera zabawę słowną, krótki tekst z wykorzystaniem słów "fat", "hat", "mat", "cat" itd. oraz pokrętło którym sami możemy wybrać odpowiednią literkę. Myślę że nam się przyda- poza tym kosztowała 6 zł. ;)

"Alfie and Bet's ABC" to chyba najładniejsza i najciekawsza książka z literkami jakie widziałam. Mimo że Wojtuś od dawna zna wszystkie literki a Krzyś większość- nie mogłam się powstrzymać i przyjechała z TK Maxxa z nami. Kosztowała 20 zł. Tego typu książki trzymam w naszej biblioteczce również ze względu na to, że kiedyś mogą stać się świetnymi pierwszymi słownikami dla dzieciaków =)

"Goodnight Farm" to przepiękna książka z elementami sensorycznymi- kupiłam ją ze względu na piękny klimat ilustracji, nie brałam jej za pewniak- a moi chłopcy swego czasu ciągle ją przeglądali i głaskali. Nie czytam jej tylko opowiadam- wiele słów jest dla mnie dość trudnych choćby w wymowie- kiedyś będzie ją czytał moim synkom mój mąż albo ja, jeśli już odbędę podróż dookoła świata i na nowo nauczę się angielskiego ;) Książka kosztowała 20 zł.

"POP-UP Peekaboo! Farm" to książka- rozkładanka, bardzo ciekawa bo zilustrowana za pomocą zdjęć maskotek. W treści znajdują się wyrażenia dźwiękonaśladowcze a elementy trójwymiarowe są świetnie przemyślane i dodatkowo ukazują się dopiero po otwarciu przez dziecko "klapki" w postaci furtki czy krzaczka. Mój Krzysiu dostał ją od babci gdy był malutki i bardzo ją kochał.

"Bigger and bigger animals" i "Smaller and smaller bugs" to książki z tej samej serii gdzie na każdej stronie pojawiają się coraz większe lub coraz mniejsze stworzenia. Treść jest zabawna, łatwa do przetłumaczenia nawet dla mnie ;) Pierwszy tytuł opowiada o tym że każde zwierzę po kolei straszy poprzednika większym kolegą, a drugi- że robaczki próbują przekonać większego kolegę że schowają się lepiej, bo są mniejsze. Końcówka w obu przypadkach jest dość przewrotna. Maluchom bardzo się podobają, polecamy. Oba tytuły kosztowały po około 15 zł.

"The very funny frog" to piękny pop-up, tak samo do oglądania jak i do czytania. Jest kilka różnych tytułów z tej serii w cenie około 20 zł. Polecamy.

"The Christmas Treasure Hunt" to książka świąteczna. Zawiera usztywnione kartki z kilkoma klapkami- które niestety są dość delikatne i kilka razy musiałam je kleić ;) Na ostatniej stronie znajduje się pop-upowa choinka, bardzo spektakularna. Książka ma piękne ilustracje i cudowny świąteczny klimat. Jakoś nigdy jej nie przeczytaliśmy, za to dziesiątki razy oglądaliśmy. Nie pamiętam ile kosztowała, pewnie około 25 zł. Polecamy!

"My cat just sleeps" to książka z miękkimi kartkami i ślicznymi ilustracjami. Tekstu jest mało i jest bardzo prosty, znajduje się tam mnóstwo czasowników które mogą ułatwić naukę angielskiego. Dziewczynka porównuje swojego kota do kotów znajomych- tamte biegają, wspinają się, polują, a jej kot wciąż śpi. Bardzo fajna książka z uroczą treścią. Niestety nie pamiętam jej ceny. Ale bardzo polecam! =)

No i skoro jesteśmy już przy książkach anglojęzycznych to pokażę Wam dwie których nie kupiłam w TK Maxxie tylko przez Allegro. Czytamy je po angielsku i bardzo mocno kochamy.
"Boo Boo Baby and the Giraffe" ma prosty i skoczny tekst o zasypiającym maluchu który wyobraża sobie że podróżuje kolejno na zwierzątkach ze swojej karuzelki. Moje dzieci słuchają jak zaczarowane. A ja nie mam problemu z czytaniem, tekst jest łatwy do wymówienia ;) Książka ma ładne ilustracje i miękkie strony.

"Pardon?" said the giraffe" to hit nad hitami. Czytam ją maluchom po polsku i po angielsku, jest świetna. Żaba bardzo chce się dowiedzieć co słychać u żyrafy, ale ona jej nie słyszy. Uparta żabka wskakuje więc na coraz większe zwierzęta chcąc zmniejszyć dystans ;) Końcówka jest bardzo zabawna. Bardzo polecamy!

No i na sam koniec pokażę Wam jedyną książkę którą mamy w języku słowackim- nasz łup z kwietniowej delegacji męża do Nitry na którą się z maluchami załapaliśmy. Spójrzcie jaka to piękna książka. Kosztowała na polskie około 30 zł. i została kupiona w kawiarnio-antykwariacie w którym były też nowe książki i wiele naszych polskich perełek w języku słowackim.

"Co sa deje na strome" ukazuje nam drzewo i jego mieszkańców. Niestety nie wszystko potrafię zrozumieć i najprawdopodobniej czeka mnie użycie google translatora, jednak już samo przeglądanie tej książki to czysta radość. Jest warstwowa, pięknie i ciekawie wykrojona i zilustrowana. Można się z niej sporo dowiedzieć o drzewie i wszystkim co jest z nim związane. Patrzcie i podziwiajcie! =)

Swoją drogą zobaczcie jakie książki można znaleźć na słowackich stacjach benzynowych ;) Była nawet Dunia! I wiedzieliście że Zuzia i Maks z "Mądrej Myszy" to Terka i Kubko? ;)
No i co o tym myślicie? Wpadło Wam coś w oko? Też robicie zakupy książkowe w TK Maxxie? A może macie jeszcze inne sprawdzone i niedrogie miejsca i podzielicie się ze mną tą tajemnicą? Jestem bardzo ciekawa! =)