top of page
Szukaj

Urodziny na opak i alfabetyczny spis ważnych dla mnie pojęć


Z okazji… już pewnie wiecie jakiej przedstawiam mój urodzinowy alfabet. Zwykle nie uzewnętrzniam się w ten sposób, jednak mam nadzieję, że dzięki niemu poznamy się trochę lepiej i może Wy również zechcecie zdradzić mi, które z opisanych przeze mnie sytuacji są Wam bliskie a które wcale.

Nie przedłużając- miłej lektury! 😉


A jak autostop- niegdyś bardzo często wykorzystywany przeze mnie środek transportu. Podróżowałam autostopem do pracy w przetwórni ogórkowej, po zamkach na Jurze, na Woodstock i z powrotem (dwa razy), a także doświadczyłam dwutygodniowego autostopowego Eurotripu który był namiastką mojego marzenia o łazędze po świecie jak prawdziwa hippi girl 😉


Ą jak dął- które jest dla mnie słowem niemożliwym do wymówienia i zawsze przysparza mi wielu trudności- dlatego użyłam go również w mojej książce „Polskim szlakiem”, żebyście też mogli się z nim pomęczyć 😉


B jak Bieszczady- w których czuję się świetnie, które mnie pociągają i przyciągają. Mamy w planach postawić tam kiedyś nasze schronisko „Wypisz Wymaluj”, do którego będziemy zapraszali wszystkich pokręconych artystów. Póki jednak nie mamy jeszcze schroniska ani nawet loftu, realizujemy #WypiszWymaluj w domach artystów, do których zapraszają mnie na rozmowy- i dzielimy się nimi z Wami na mojej stronie.


C jak ciężarówka- ponieważ ogromną część wakacji między 9 a 18 rokiem mojego życia spędzałam z tatą w trasie. W ciężarówce czułam się jak w domu, a długa podróż przykrzyła mi się zwykle jedynie pod koniec. Jednak z tatą było fajnie 😉 Graliśmy w karty, statki i warcaby, czytaliśmy książki, opowiadaliśmy sobie kawały, śpiewaliśmy wojskowe piosenki i słuchaliśmy Elektrycznych Gitar, Pink Floyd i Queen. Przede wszystkim jednak przeżywaliśmy przygody- czasem niesamowite, czasem trochę trudne. Dla mojego taty była to praca, a dla mnie cenny czas spędzony z nim. Przy okazji efekt uboczny tego był taki, że zwiedziłam całą zachodnią Europę, i to nie te miejsca, które znacie z przewodników turystycznych 😉 Spotkałam również całe mnóstwo niezwykłych osób, a z jedną z nich, Mariką, z którą poznałyśmy się w wieku 12 lat na parkingu we Włoszech- ponieważ tak jak ja podróżowała ciężarówką w wakacje ze swoim tatą- utrzymujemy kontakt do dziś.


Ć jak ćmok- który obok imbiru, imbryka, Irminy, ptysia, pępuszka, kłębuszka, indyga, frędzelka, Krzysia, Wojtusia i mamuni jest jednym z moich ulubionych słów 😉


D jak dzieci- które są moją największą dumą i szczęściem i dostarczają mi tyle samo radości co trosk. Nic na świecie nie czyni mnie silniejszą i bardziej bezbronną zarazem niż bycie mamą. To mój najważniejszy życiowy projekt, a największą radością jest dla mnie możliwość uczestniczenia w doświadczaniu świata i rozwoju moich chłopców. Codziennie dziękuję za to, że ich mam.


E jak ekstrawertyzm, który obok introwertyzmu panoszy się w moim życiu- w dodatku w butach. To sprawia, że czasem czuję potrzebę spotkania się z ludźmi, najczęściej jednak nie, ale kiedy już wygramolę się spod kołdry i znajdę się w towarzystwie, wychodzi ze mnie coś takiego, że nigdy nie powiedzielibyście że jestem nieśmiała 😉 Wszystkie moje wystąpienia publiczne, moje wiadomości do pisarzy i ilustratorów, nawet moje szkolne wystąpienia przed wszystkimi klasami są efektem wygrywania wewnętrznej walki, którą toczę sama ze sobą.


Ę jak E z dodatkowym haczykiem przypominające kształtem grzebień którego nie lubię 😉 Moich włosów po prostu nie da się rozczesać grzebieniem. Choć ostatnimi czasy nie chcą kręcić się tak bardzo jak jeszcze kilka lat temu, wciąż są niesforne i żyją własnym życiem- i nigdy nie chciałam zamienić ich na żadne inne.


F jak Facebook, który zabiera mi zbyt dużo czasu i energii. Zupełnie nie znam się na marketingu i reklamie, najczęściej treści, które przygotowuję długo i z sercem nikną w tłumie, a zwykłe zdjęcie zbiera kilkanaście razy więcej reakcji… Nie działa to na mnie motywująco i czasem mam ochotę zniknąć- przestać obserwować inne konta, porównywać się i zatracać w tej ilości informacji, która mnie bombarduje. Ale zdaję sobie sprawę, że ta strona umożliwia Wam kontakt ze mną a mnie z Wami, w dodatku wiele treści jest bardzo inspirujących i ciekawych… Dlatego staram się znaleźć w tym wszystkim balans, choć różnie mi to wychodzi.


G jak głupota- jeśli o czymkolwiek na świecie miałabym powiedzieć, że tego nienawidzę, wskazałabym właśnie ją. Nie znoszę głupoty, braku zdrowego rozsądku i nieumiejętności czytania ze zrozumieniem, a także kierowania się jedynie emocjami (najczęściej tłumu) zamiast logiką.


H jak Harry Potter, który swego czasu obok literatury wojennej i książek pani Siesickiej był moją ukochaną książkową odskocznią. Marzyłam o tym, żeby zagrać Hermionę w filmowej adaptacji, żyłam tym magicznym światem i przeczytałam każdy tytuł po kilka razy. Jestem pełna podziwu dla pani Rowling oraz pana Polkowskiego, który te książki tłumaczył. Czapki z głów.


I jak impulsywność- z której wcale nie jestem dumna. Sprawia ona, że wokół mnie bywa głośno 😉 Jednak przy tym nie umiem długo się gniewać i mimo wyrzucenia z siebie tego, co mnie wkurza (jednak zawsze merytorycznie i z solidną dawką argumentów) później jeszcze raz na zimno wyjaśniam całą sytuację, tulę i mówię, że kocham.


J jak języki- jeden z moich najbardziej wstydliwych tematów. Po prostu poliglotką nie jestem i nigdy nie będę… Podziwiam i zazdroszczę tym, którzy są w stanie oglądać filmy po angielsku, swobodnie wyrażać swoje myśli, czuć się pewnie w każdym miejscu na świecie. Ja dopiero w liceum trochę podciągnęłam się w angielskim, jednak nigdy nie opanowałam go biegle i zawsze miałam wielki problem z rozumieniem ze słuchu. Przez to, że rzadko, a ostatnimi czasy wręcz wcale nie mam gdzie go używać, mój angielski jest na poziomie mniej więcej prostych książek dla dzieci, które rozumiem, ale czytając je chłopcom na pewno przekręcam co drugie słowo. Jeśli chodzi o inne języki- nie ma o czym mówić. Niemiecki miałam w liceum i szczerze go nie znosiłam, za to bardzo chciałam nauczyć się rosyjskiego- sama nauczyłam się cyrylicy, później w gimnazjum przez rok chodziłam na dodatkowe zajęcia… I na tym się skończyło. Cyrylicę nadal pamiętam, ale czytam o wiele gorzej niż mój pięcioletni Wojtuś, a rozumiem zaledwie kilka słów. Uczyłam się też języka migowego i Makatonu, ale tu sprawa wygląda podobnie.

Wiem, kompletna porażka. Na dodatek frustrująca i kłopotliwa.


K jak Kłobuck- miejsce, gdzie się wychowałam, gdzie biegałam po łąkach, gdzie byłam bardzo szczęśliwa i wydawało mi się, że tak będzie zawsze. Do tej pory mam sny, w których jestem małą dziewczynką, wiszę na trzepaku a babcia woła mnie z balkonu na bułkę z serkiem topionym. Kochałam to miejsce, kochałam ludzi, którzy byli obok mnie, i nigdy nie chciałam dorosnąć. Niestety dorosłam… I świat wokół mnie też. Domyślacie się już pewnie, dlaczego piszę książki dla dzieci…


L jak literatura dziecięca- darzę ją miłością od zawsze. Pasjonuje mnie, pasjonują mnie ludzie ją tworzący- stąd też pomysł na wywiady z cyklu #WypiszWymaluj. Kocham czytać dzieciom i obserwować, jak bardzo książki na nie oddziałują. Czytanie ma moc, wierzę gorąco w to, że pomaga nam w wielu dziedzinach- nie tylko zapewnia nam rozrywkę lub przygodę czy umożliwia przeżyć jakieś trudniejsze emocje, ale także silnie wzmacnia więzi czytającego rodzica z dzieckiem, uczy koncentracji, rozwija pamięć i wyobraźnię. #WoleMole wzięło się z potrzeby serca i noszę je w sobie od dawna- choć jakiś czas temu jeszcze wcale się tak nie nazywało. Fakt, że mogę być częścią tego niezwykłego świata literatury dziecięcej- zarówno jako autorka książek jak i mama- napawa mnie dumą i wzruszeniem.


Ł jak Łukaszek- mój mąż i najlepszy przyjaciel. Jest odpowiedzialny, wspierający i dobry, jest oazą spokoju i wspaniałym kompanem. Mogę z nim porozmawiać o wszystkim- o tym, co robię źle, że dziecko mnie nie słucha, o wymarzonej podróży na Alaskę i o burzy na Jowiszu. Cieszy się z moich sukcesów i zawsze traktuje mnie z szacunkiem.


M jak McDonald’s- w którym spędziłam prawie 6 lat swojego życia, a dokładnie cały okres studiów. W McDonald’sie, podobnie jak inni pracownicy, zajmowałam się wszystkim- czyli sprzątałam, przygotowywałam kanapki, robiłam inwentaryzację i obsługiwałam na kasie, ale poza tym byłam hostessą i prowadziłam urodziny oraz wydarzenia okolicznościowe, takie jak Mikołajki, wizyty Ronalda McDonalda czy otwarcie nowej restauracji. Przez wiele lat obsługiwałam gości i pielgrzymów w samym centrum Częstochowy, co sprawiło, że znała mnie większa część młodzieży z miasta i okolic 😉 Bywało wesoło, bywało frustrująco, bywało trudno, jak to w pracy- jednak nigdy nie czułam, że chciałabym pracować tam zawsze, a był czas, że bałam się, że tak właśnie będzie. Do tej pory mam kontakt z wieloma świetnymi ludźmi poznanymi w pracy i dzięki niej (na przykład… z moim mężem 😉 ) i choć z perspektywy czasu trochę żałuję setek godzin życia spędzonych tam, nie mogę żałować ich tak do końca. Doświadczyłam tam jednak wielu przykrości ze strony gości, i mam tu na myśli na przykład drwiny typu: „Tak, tak, będę pani słuchał, bo zapewne ma pani wyższe wykształcenie”, lub teksty mam do swoich dzieci, które wskazując na mnie ręką mówiły: „Widzisz, ucz się, bo też tak będziesz pracować”.

Apeluję do wszystkich odwiedzających McDonald’s o szacunek do pracowników… Szczególnie, że nigdy nie wiecie, czy za jakiś czas któryś z nich nie będzie uczył Waszego dziecka w szkole lub nie będziecie czytali maluchom książki na dobranoc napisanej przez zmęczoną panią podającą Wam BigMaca 😉.


N jak noc, którą bardzo lubię ale także trochę się jej boję. Dlaczego się boję? Ponieważ towarzyszy jej ciemność (a ja mam bardzo bogatą wyobraźnię) oraz zdarzają mi się paraliże senne, co jest uczuciem wyjątkowo paskudnym i wywołującym we mnie grozę, mimo że od przeczytania „Ptaśka” marzę o tym, żeby nauczyć się techniki wywoływania świadomego snu. A dlaczego lubię? Ponieważ wtedy najczęściej pracuję, a w domu jest cisza- co bywa dla mnie ukojeniem po energicznym dniu z moimi „domowymi przedszkolakami”. No i w nocy się śpi- a to oznacza, że można śnić, a w snach przeżywać wszystko to, na co nie ma się czasu w prawdziwym życiu 😉


Ń jak pień, cień, sień- wszystko kojarzące mi się z wiejskim klimatem, a co za tym idzie łąkami pełnymi kwiatów i pasikonikami grającymi swoje koncerty. Zawsze na tę myśl czuję motylki w brzuchu.


O jak oryginalność, którą zawsze ceniłam i która mnie pociąga. Pasjonują mnie pasjonujący ludzie, książki, filmy, rzeczy i wydarzenia. Nie cierpię za to przerostu formy nad treścią, ślepego podążania za modą i udawanej alternatywy.


Ó jak ósmy grudnia, czyli dzień moich urodzin. Ósemka jest ulubioną cyfrą mojego męża, dlatego kiedy dowiedział się, że w mojej dacie urodzenia jest ich sporo, od razu by pewny, że jestem mu pisana 😉 Mnie za to od zawsze szczęście przynosi trzynastka, i niezwykłym zrządzeniem losu zwykle premiery moich książek lub inne ważne dla mnie wydarzenia odbywają się trzynastego dnia miesiąca, trzynastka często towarzyszy mi również na legitymacjach (jak np. WOŚP 313) i jako numer na liście. Przez lata nazbierało się tak wiele przykładów, że trudno nie mieć wrażenia, że ta liczba naprawdę za mną chodzi 😉


P jak podróże po Polsce (aż trzy razy „P”) którą kochamy i z ogromną radością odkrywamy (również przy okazji moich spotkań autorskich) jak i po Europie (w nasz miesiąc miodowy, a właściwie miodowe dwa tygodnie, przejechaliśmy przez wszystkie państwa znajdujące się na mapie pod Polską -czyli łącznie 16- a w czasie autostopowego Eurotripu w 2013 roku kilka państw Europy Zachodniej) a w przyszłości- po świecie. Marzę o tym, żeby zobaczyć Alaskę, Islandię i Skandynawię, a także przejechać się koleją Transsyberyjską, poczuć zapach morza na jakiejś rajskiej plaży, dotknąć piasku w Afryce, być częścią gwaru w Chinach i Indiach… Dotrzeć do Brazylii, przejechać przez wszystkie stany USA, polecieć samolotem… Mogłabym tak długo wymieniać… Na razie podróżuję palcem po mapie Google, przybliżam, oddalam, wchodzę w widok satelitarny i używam funkcji Street View 😉 I za każdym razem czuję, jak moje serce zaczyna szybciej bić.


R jak rock- muzyka, przy której jestem sobą. Kocham, podziwiam, śpiewam, tańczę, skaczę na koncertach, wzruszam się i analizuję teksty. Przy niektórych dźwiękach mocniej bije mi serce, niektóre wywołują u mnie przeróżne wspomnienia, inne sprawiają, że chce mi się krzyczeć ze szczęścia i czuję, że wszystko jeszcze przede mną. Gdybym miała drugie życie, byłabym w nim gwiazdą rocka.


S jak Siepomaga, a dokładniej zakładka „Klikacze”, którą odpalam każdego dnia już od wielu lat i klikam w linki akcji pobierających w ten sposób jakieś grosiki od sponsorów. Zajmuje mi to mniej niż minutę i dawno stało się moim nawykiem- Was również do tego zachęcam!


Ś jak śmierć, której zawsze się bałam, ale ostatnimi czasy boję się chyba za mocno, co wpływa na moje samopoczucie i racjonalne myślenie. Odczuwam paniczny strach przed śmiercią moich dzieci i w ogóle bliskich, ale odkąd zostałam mamą doszedł również strach o swoje życie- ponieważ wiedząc, jak chłopcy są mocno ze mną związani nie wyobrażam sobie, co musieliby czuć po mojej stracie, i za nic w świecie nie chciałabym im takiego numeru zrobić. Choć czasem trudno jest się nacieszać codziennością na zapas i mimo wiedzy o tym, że nic nie jest nam dane na zawsze zmęczenie i frustracja wygrywają, to ja naprawdę cieszę się tym, co mam, odczuwam wdzięczność i jedyne, o czym marzę tak naprawdę, to żebyśmy mogli sobie wszyscy jeszcze długo pożyć w zdrowiu i radości. A świadomość tego, jak to wszystko jest kruche sprawia, że ostatnimi czasy czuję się przytłoczona i jest mi trochę ciężko i źle.


T jak trampki, a do tego skóra, jeansy lub długa spódnica i mnóstwo rzemyków i kolczyków. Bo kolejne urodziny i dzieci nic nie zmienią, jeśli wciąż czuje się to w sercu.


U jak ulubiona… No właśnie. Zawsze miałam z tym problem, ponieważ podobały mi się różne rzeczy, nigdy nie miałam idola i nie potrafiłam wybrać swojego „top 5”, obojętne czy miało dotyczyć przeczytanych książek, obejrzanych filmów czy odwiedzonych miejsc. Dlatego, trochę naginając różne fakty powiem, że moją ulubioną porą roku jest wiosna- choć lubię także lato za świetliki i noc spadających gwiazd, jesień za deszczową aurę i wieczory „na kupie” z maluchami łapiąc wszystkie te chwile, kiedy chcą jeszcze z nami je spędzać, a także zimę za Święta i radość dzieci.


W jak wspomnienia, które przez wiele lat spisywałam w pamiętnikach, a obecnie uwieczniam na zdjęciach i niektóre staram się przemycać w moich książkach. Wspomnienia są dla mnie bardzo ważne i potrafię przywoływać nawet te z pozoru mało istotne. Łączy się to pewnie z drugim słowem na W- moją wrażliwością, a nawet wysoką wrażliwością na pewne rzeczy i zjawiska. Obecnie mam również pod opieką wspomnienia dwóch małych chłopczyków, dlatego staram się, żeby były jak najbardziej ciepłe, piękne i magiczne.


Y jak kształt patyków, które na spacerach z zapałem zbierają moi chłopcy a później przynoszą do domu, stawiają na balkonie, a gdy już o nich zapominają, wykorzystuję je jako podpórki do pnącej się w górę fasolki.


Z jak zawód, który długo był moją zmorą, ponieważ nie potrafiłam go wybrać. Jako mała dziewczynka chciałam zostać stomatologiem, później archeologiem lub astronomem. Później przez dług czas chciałam być detektywem, a później skończyły mi się pomysły i skupiałam się na pisaniu zbuntowanych wierszy, opowiadań i scenariuszy. Żałuję, że później na długie lata z tego zrezygnowałam, ponieważ nie wiedziałam, ze taki zwykły człowiek jak ja może wysłać propozycję wydawniczą i że w ogóle do pisania się nadaję. Pociągało mnie aktorstwo i wyobrażałam sobie siebie w filmach wojennych, ale też zrezygnowałam choćby z próby zawalczenia o to marzenie. Zupełnie nie wiedziałam, co chcę robić, dlatego złożyłam papiery na pedagogikę, tak jak moja koleżanka z klasy, jednak na specjalność praca socjalna, ponieważ byłam wtedy zapaloną wolontariuszką. Na magisterkę wybrałam już z pełną świadomością pedagogikę specjalną, choć coraz bardziej traciłam nadzieję na to, że uda mi się znaleźć pracę w zawodzie. A kiedy już znalazłam- poszłam na podyplomówkę z edukacji wczesnoszkolnej i wychowania przedszkolnego, bo tego wymagał ode mnie pracodawca. A później zaszłam w ciążę i nagle okazało się, że nie chcę zostawiać dzieci pod opieką innych i że coraz bliższa staje się nam myśl o edukacji domowej, stąd pomysł na powrót do pisania- tym razem książek dla dzieci. I nareszcie poczułam, że to jest naprawdę to, co chciałabym robić w życiu- dlatego jak widzicie, przeszłam długą drogę. Chcę pisać, tworzyć, działać- chcę wnosić coś dobrego w życie innych. Świat filmu jednak nadal mocno mnie pociąga, dlatego, choć aktorką już pewnie nie będę, chciałabym w przyszłości zmierzyć się z pisaniem scenariuszy. Ta perspektywa bardzo mnie kręci i mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.


Ź jak źle podjęte decyzje, których popełniłam w życiu wiele. Czasem przez zaklinanie rzeczywistości, czasem przez niewystarczające rozpoznanie swoich potrzeb, czasem przez świadomą rezygnację z marzeń, co robiłam sobie z premedytacją. Mam nadzieję, że takich źle podjętych decyzji w moim życiu będzie już coraz mniej, poczynając od tych dotyczących mojej rodziny a kończąc na podpisywaniu niekorzystnych umów wydawniczych 😉


Ż jak życie, które szanuję i cenię sto razy bardziej odkąd zostałam mamą. Z racji że jestem niespokojną duszą i ciągle gdzieś mnie gna podejrzewam, że nigdy nie będę mogła powiedzieć, że czuję się w zupełności spełniona. Takie osoby jak ja, które w głębi serca chciałyby spróbować kilku różnych życiowych ścieżek, po prostu zawsze będą musiały dokonywać większych lub mniejszych kompromisów. Ja wybrałam bycie mamą i oddaję temu całe serce, dostając w zamian więcej, niż mogłabym sobie wymarzyć- choć chciałam spróbować także życia w drodze jako artystka lub żywiołowa gwiazda rocka. Wciąż żałuję, że wiele rzeczy zrobiłam w życiu za późno, że nie dałam sobie kilku szans, że nie stawiałam na siebie… Teraz jednak mam w domu trzech chłopaków, którzy naprawdę we mnie wierzą i dobrze mi życzą, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak dalej spełniać się w najbardziej niedocenionych rolach współczesnego świata- żony i mamy- i pisać kolejne lubiane przez Moliki książki.


A jak wyglądałyby Wasze alfabety?

230 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page